Istnieją naturalnie kierowcy z pasją, którzy za kółkiem czują się jak ryba w wodzie. Ich samochód jest dla nich nie tylko metodą transportu, lecz także przedmiotem, do którego czują silne przywiązanie.
Troszczą się o niego, dbają, a to, co umieszczone jest pod maską, nie ma dla nich żadnych tajemnic. Znakomicie się orientują, jak funkcjonuje silnik (części do skutera) oraz czym jest chłodziwo. Posiadają w garażu własny miniwarsztat, w jakim spędzają wszystkie wolne chwile, nieustannie w swoim aucie coś poprawiając i doskonaląc. Potrafią sami nareperować sporo rzeczy, mechanik nie jest dla nich konieczny.

A kiedy właśnie im się nudzi, dają rady rodzinie oraz znajomym, po przyjacielsku usuwają niewielkie usterki w ich autach. Ich samochód jest czymś, z czego są dumni, tak zwane oczko w głowie.
Jest jednakże jeszcze druga grupa kierowców – tacy, którzy ani do kierowania, ani do samochodów nie czują szczególnego zamiłowania. Do robienia prawa jazdy zmusiła ich sytuacja życiowa. Za kierownicą nie czują się zbyt komfortowo, prowadzą zbyt ostrożnie czy są zdekoncentrowani, niekiedy co złośliwsi mówią na nich „zawalidrogi”. Jeżeli zajrzą pod maskę, czują się przerażeni. Nie mają pojęcia, co to jest chłodziwo i, gdy mają być szczerzy, właściwie ich to nie interesuje. Z każdą, najdrobniejszą nawet awarią, od razu pędzą do mechanika, nie próbują nawet sami nic reperować, bo jeszcze coś zepsują. Motoryzacja zdecydowanie nie jest ich powołaniem.